środa, 4 września 2013

Drugie życie butelki PET

 Hej, hej
Wklejam linka do warsztatów przeprowadzonych w maju podczas 1 Salonu Art.Upcykling.pl w Katowicach.
02 września warsztaty odbyły się podczas festiwalu "Bez Epy" w Chorzowie, a kolejne zapowiadają się na 15 września w Parku Śląskim podczas EKOPARTY.
Wszystkich chętnych zapraszam do udziału :-)
Drugie życie butelki PET

środa, 15 maja 2013

Art Upcykling - warsztaty I

Poniżej kilka zdjęć i link do fotorelacji z warsztatów tworzenia kusudamy z odpadów papierowych, które odbyły się 08 maja w Katowickim Rondzie Sztuki. Tym razem padło na stary kalendarz.
Dziewczyny spisały się na piątkę i wspólnie stworzyły piękną ozdobę, która teraz "udaje" eksponat wystawowy :-).
W kolejnym poście opiszę dzisiejsze warsztaty z przetwarzania butelek PET na biżuterię i ogłoszę, która spośród uczestniczek warsztatów otrzyma niespodziankę.
art.upcykling.pl














piątek, 29 marca 2013

Ażurowe pisanki II

Przyszła znów pora, aby pokazać kilka frezowanych pisanek z gęsich wydmuszek.
Nie zdążyłam wszystkich sfotografować, a i nawet jedna znalazła się niedokończona.
Pierwsza z nich została zrobiona dla Fanny & Franz, czyli dla mnie :-)
Wesołych Wam życzę.

czwartek, 8 listopada 2012

Zdrajca

 W czeluściach swoich notatek wciąż znajduję różne teksty, więc będę się nimi dzielić od czasu do czasu. 
A co mi tam ;-)

O piękny, doskonały Zdrajco!
Czuję jak oddalasz się powoli, niby nieświadomie, a dotkliwie tak.
Zmieniasz się, przybierasz obce kształty, nieznane mi kolory i dźwięki.
Zostawiasz puste miejsce po sobie:
Bolącą, jątrzącą się ranę.
Odchodząc zabierasz cząstkę mnie,
Jak złodziej ukradkiem wymykasz się.
I idziesz beze mnie swoją drogą,
I doskonalszy czujesz się,
Zdrajco!

A przecież obiecałeś mi, że nigdy przenigdy nie opuścisz,
Że nie skusi cię ta piękna otchłań świata,
Że ja, że ty,
Że my.
Zdrajco!

O piękny, doskonały Zdrajco!
Dziękuję ci za zdradę, za ból i cierpienie.
Za płacz i krzyk,
Samotność i oddalenie.

Dziękuję ci za Miłość...

    Zdjęcie z zeszłorocznej jesieni

wtorek, 30 października 2012

Fanny & Franz

Zapraszam na facebooka  :-)

Małżeństwo

Ona i On. Kobieta i mężczyzna. Dwa sposoby na to, jak być człowiekiem. Dzięki temu, że nie są jednakowi, mógł przetrwać ludzki rodzaj. Z różnic między nimi rodzi się cud. A jednak te różnice stają się problemem. 
Tak wiele w nas i między nami niezrozumień i stereotypów, nieustająca wojna płci wyczerpuje, rani i zatruwa życie.
 

Małżeństwo - Nieprzerwana i zmienna gra dwóch przeciwstawnych sobie sił, w ciągłym ruchu, walczące ze sobą, pełne przeciwieństw, wzajemnej zależności, wzajemnego niszczenia się i wzajemnego przekształcania, 
a jednocześnie przyciągające się i współistniejące ze sobą, stanowiące jedność. Jak Yin i Yang.
 

Ona - noc, mrok, księżyc, zimno, srebro, woda, bierność - cała jest ziemią.

On - dzień, światło, słońce, ciepło, ogień, złoto, ruch, siła twórcza. Jest jak niebo - rozległy, jasny i strzelisty.

Bez udziału obydwojga nie ma bowiem istnienia. Napięcie między nimi jest energią życiową od której istnienie zależy. Ten strumień energii, przepływający między Nią- ziemią i Nim- niebem, podlega ciągłym zmianom.

Nie da się zbudować dobrego małżeństwa bez wysiłku, ofiarności, kryzysów, przebaczenia, cierpienia, otwartości na zmienność własną i współmałżonka. Zmiana jest nieodłączną częścią trwania, nawet pozornie najbardziej trwałych elementów. Energia może płynąć tylko od jednego do drugiego.

ONA jest po to, by go sprowadzać na ziemię,

ON
jest po to, by pomagać jej latać.


Na zdjęciu Justa i Szymon :-)

sobota, 27 października 2012

Wspomnienie

Tak mnie naszło jesiennie.
Praca jeszcze z okresu nauki, ale miło jest powspominać :-)

  Wracając wspomnieniami do dzieciństwa, widzę to podwórko.
Pełne cudów, czarów, magicznych zakamarków. Mnóstwo drewnianych drzwi,
a za nimi czasem niedostępne dla dzieciaków pomieszczenia.
  Wielka stodoła, w której przechowywano siano – cóż za radość – skoki z belki wprost na wielką stertę, zabawa w chowanego, czasem nawet drzemka...
Słoma była piętro wyżej, trzeba było wdrapać się po drabinie i już kryjówka gotowa. Ulubione miejsce kotów.
Stodoła z tak wielką ilością łatwopalnej materii była doskonałym miejscem na zrobienie ogniska przez nieświadome zagrożenia dzieciaki, ale to akurat niechlubne wspomnienie.
Tuż obok mieściła się szopka z narzędziami, ale długo nie potrafiłam się tam dostać, bo zamykana była na kłódkę. No cóż, rodzice i dziadkowie wiedzieli z kim mają do czynienia:-).
Na ścianach budynków gospodarczych były zawieszone grabie, drabiny, motyki, kosa, sierp
i inne przydatne w owym czasie akcesoria. Teraz pozostały po większości tylko haki i gwoździe.
Oczywiście jak przystało na prawdziwe wiejskie podwórko nie zabrakło tam kurnika. To było jedno z najdziwaczniejszych miejsc. Grzędy ułożone jakby w kinie i te kury śpiące na nich w szeregu. Zawsze mnie zastanawiało jak one to robią, że nie spadają z patyków.
Za budynkami były szopki z drzewem na opał i trak, do którego nie wolno się było zbliżać, straszył wielkimi zębami piły.
  Jednym z ulubionych moich miejsc była altanka pod winogronem, pod którą spędzałam dużo czasu z dziadkiem. Naprzeciw była kuchnia polowa, w której latem urzędowała babcia. Mmmmmm, jak sobie przypomnę te zapachy dochodzące z kuchni i te wszystkie smakołyki...
Podwórko okalała siatka z licznymi bramkami i furtkami wychodzącymi na przyległe pola.
Rosły tam różne drzewa jak orzech, wiśnia, jabłoń, śliwa, jak i również krzewy porzeczki czarnej i czerwonej, maliny i wszystkie inne pyszności, po które teraz chodzę do warzywniaka.
  Na rodzinnym podwórku świat się oczywiście nie kończył, bo doskonale miałam opanowane pobliskie łąki z mleczami, stokrotkami i szczawiem, zakola rzeki z pięknymi dzikimi wierzbami i polany leśne z pasącymi się tam końmi, przepływającym strumieniem, jastrzębiami
i mnóstwem rumianków, szalotek, chabrów.
Nieopodal domu płynęła rzeka, która wtedy była tak czysta i przejrzysta jak szkło, a nad nią drewniany most na którym graliśmy w „misie-patysie”, czyli rzucaliśmy patyki do wody z jednej strony mostu, a z drugiej sprawdzaliśmy, który wypłynie pierwszy.
Zawsze znalazło się inne miejsce zabaw, inna opona zawieszona na łańcuchach na drzewie, inne drzewo do wspinania i inne ślady do tropienia.
  Wracając do mego dzieciństwa mam przed oczami nieskończony alfabet życia, które rozpoczęło się wielkim A i mam nadzieję, że skończy się również wielkim Z.